Ładowanie . . .
Ładowanie . . .

Walczy, bo kocha życie! Leczenie w Izraelu nadzieją dla Sary

stomia

Stomia24.pl

31 lipca 2024
Walczy, bo kocha życie! Leczenie w Izraelu nadzieją dla Sary

Ostatnia nadzieja – pomóżmy Sarze w walce z rakiem -> zbiórka dla Sary

------------------------------------------------

Brakuje ponad pół miliona złotych, aby Sara Fodrowska ( @saarciia na instagramie ) mogła przejść terapię w klinice w Izrealu. W Polsce wyczerpała wszelkie możliwości leczenia, a nowotwór jajnika wciąż jest aktywny. Mimo, że od pięciu lat rujnuje jej życie, Sara się nie poddaje. 

Aleksandra Zalewska-Stankiewicz: W wieku 23 lat dowiedziałaś się o złośliwym nowotworze jajnika. Jakie było Twoje życie przed tym dniem i jak tego dnia się zmieniło?

Sara Fodrowska: Przed diagnozą prowadziłam zupełnie normalne życie. Studiowałam, pracowałam jako hostessa. Informacja, że choruję na nowotwór jajnika, wywróciła moje życie o 180 stopni. Wcześniej nie dopuszczałam do siebie myśli, że mogę mieć raka. Okazało się, że mam, w dodatku IV stopnia, z odległymi przerzutami! Zaczęły się częste pobyty w szpitalu i walka o życie, która wciąż trwa.

Podobno w postawieniu diagnozy pomogło badanie krwi…

Tak, uparłam się na tę morfologię. Byłam wtedy zdruzgotana, że pół roku od wystąpienia pierwszych symptomów, nie postawiono mi diagnozy. Trzech niezależnych lekarzy bagatelizowało moje objawy tj. bóle podbrzusza, plamienie między cyklami miesiączkowymi, częstomocz czy uczucie ogromnej sytości po kilku gryzach posiłku. Moje kiepskie samopoczucie tłumaczyli torbielami. Z uwagi na mój młody wiek, nie brali pod uwagę nowotworu. Dopiero czwarty lekarz, do którego trafiłam, zlecił badania krwi, w tym oznaczenie markera nowotworowego CA125. Prawidłowy poziom tego antygenu nie powinien przekraczać 35 U/ml. U mnie wynosił 570 U/ml. Po tym wyniku bardzo szybko trafiłam na stół operacyjny.

Nie była to jedyna operacja. Jak wyglądało leczenie?

Przeszłam najróżniejsze chemie, łącznie 4 operacje. W 2019 roku usunięto mi pierwszy jajnik, rok później drugi i całą macicę. To spowodowało, że już nigdy nie zostanę biologiczną mamą. Ta świadomość nadal bardzo boli, mimo że od diagnozy minęło kilka lat. Oprócz bólu psychicznego, wiele się wycierpiałam. Byłam obolała, wypadły mi włosy. 

W 2023 roku wyłoniono u Ciebie stomię. Dlaczego była konieczna?

Ze względu na niedrożność jelit, która była spowodowana długotrwałym leczeniem. Założenia lekarzy były takie, że stomia będzie tymczasowa, jednak po pięciu miesiącach okazało się, że mam liczne przerzuty. Przeprowadzono kolejną operację, po której stomia została już ze mną na zawsze – usunięto mi wtedy 15 cm jelita grubego, esicę oraz odbytnicę. Wówczas wycięto mi bardzo dużo innych zmian, że ze stołu operacyjnego zeszłam ponad 2 kg lżejsza.

Wielu pacjentów nie może pogodzić się ze stomią. Jak Ty ją traktujesz? 

Bardzo szybko ją zaakceptowałam, pewnie dlatego, początkowo zabieg miał być odwracalny. Dodatkowo ktoś z personelu medycznego powiedział mi, że stomia współpracuje z pacjentem wtedy, gdy się z nią zaprzyjaźnimy. Tak też zrobiłam. Bardzo często zapominam nawet o tym, że ją mam. Ani trochę nie przeszkadza mi w życiu codziennym, a myślałam, że to właśnie tu będzie największy problem. 

W jaki sposób pielęgnujesz stomię?

Używam systemu dwuczęściowego, więc przez to łatwo jest mi obserwować, czy nic nie dzieje się z anusem (wystającym jelitem). Dodatkowo używam preparatów przeznaczonych bezpośrednio do stomii, co z całą pewnością ułatwia cały proces pielęgnacji.

W czasie czteroletniej walki nowotwór choć na moment odpuścił?

W 2022 roku, w Boże Narodzenie, dowiedziałam się, że jest remisja! Byłam przeszczęśliwa, jednak ten fantastyczny czas trwał tylko 7 miesięcy. W końcu markery nowotworowe zaczęły się podnosić, a badanie PET wykazało aktywne przerzuty na węzły chłonne. Nikt nie chciał podjąć się operacji. Przeprowadził ją dopiero lekarz w Białymstoku. W czasie 10-godzinnej operacji wycięto mi wszystkie zmiany, a wraz z nimi cześć przepony, wszczepy w otrzewnej, esicę, odbytnicę, 15 cm jelita grubego, 5-centymetrową zmianę przy ujściu pochwy. Wyłoniono także kolostomię końcową. 

Wtedy możliwości leczenia w Polsce się wyczerpały i dlatego postanowiłaś poddać się terapii w Izraelu?

Tak, choć lekarze szukali dla mnie terapii eksperymentalnych, ponieważ widzieli mój ciężki stan i jednocześnie wolę życia. Gdy okazało się, że w Polsce wyczerpały się dla mnie możliwości leczenia, a guzy odrastają, znalazłam klinikę, która osiąga rewelacyjne na światową skalę efekty w leczeniu nowotworu jajnika. Niestety, koszty leczenia są ogromne. Dlatego też razem z Fundacją „Wolni od Raka” uruchomiłam zbiórkę w internecie. Będę wdzięczna za każdą wpłatę pod linkiem TUTAJ. 

Jakie efekty przynosi ta terapia?

Co trzy tygodnie stawiam się w Izraelu, aby przyjąć lek Elahere. Aktualnie jestem po trzeciej dawcę czyli na półmetku. Po drugiej dawcę wykonano mi badanie obrazowe, które wykazało, że zmiany w płucach zmniejszyły się a reszta się ustabilizowała. To dużo dla mnie znaczy, ponieważ podczas poprzednich terapii przerzuty nie cofały się, wręcz przeciwnie. Aktualne leczenie było poparte badaniami genetycznymi, które wykazały że 90% komórek nowotworowych działa pozytywnie na ten lek, a to naprawdę bardzo dużo. Wprawdzie leczenie jest bardzo agresywne, czuję się po nim bardzo źle, ale wszystko zniosę. Abym mogła dokończyć terapię, potrzebuję jeszcze około 500 tys. zł. Całkowity koszt terapii wynosi 1,5 mln zł. Jednak nie poddaję się, również dzięki internautom i wszystkim ludziom dobrej woli, którzy wspierają mnie psychicznie, ale przede wszystkim finansowo. 

Choroba to nie tylko szpitale, ale również codzienne życie, rodzina, przyjaźnie, choć pewnie wychodzenie z izolacji i samotności jest trudne w chorobie nowotworowej. Jaki masz sposób na to, aby jednak wyjść ze skorupy?

Moim sposobem na przetrwanie tego czasu od zawsze była waleczność. Staram się nie poddawać i traktować tę chorobę jako epizod, który przeminie. Od momentu, gdy usłyszałam diagnozę, żyję w miarę możliwości „normalnie”. Co oznacza, że zachowuję się, jakby tego nowotworu w ogóle nie było, o ile oczywiście pozwala mi na to moje samopoczucie. Spotykam się z przyjaciółmi, pracuję, chodzę na randki z moim partnerem. W ten sposób łatwiej przeżyć ten trudny czas. 

Podkreślasz, że wiele zawdzięcza chorobie. Czego dzięki niej dowiedziałaś się o sobie?

Tak, to prawda- wiele jej zawdzięczam. Przede wszystkim to, że przewartościowałam swoje życie. Teraz nie zadręczam się drobnostkami i przede wszystkim doceniam każdy możliwy dzień i chwilę. Wcześniej naprawdę nie widziałam tego jak świat i życie są piękne.

Co daje Ci największą siłę w procesie zdrowienia? 

Przede wszystkim bliscy - rodzina i przyjaciele. Od samego początku mam w głowie, że nie mogę ich zawieść. Nie dopuszczam do siebie nawet takiej myśli. Moje podejście do choroby również mi pomaga. Ogromnym wsparciem są też osoby, które znam jedynie ze świata wirtualnego. Są ze mną od 2019 roku i cały czas to grono się powiększa. Wszyscy bardzo mi kibicują, codziennie wysyłają pozytywne słowa wsparcia, które naprawdę wiele dają. 

Jest jakaś szczególna onkosiostra na Twojej drodze?

Jakiś czas temu na mojej drodze pojawiła się dziewczyna z nowotworem piersi i już teraz wiem, że to będzie przyjaźń na długie lata. Od samego początku miałyśmy wspólny język i rozumiałyśmy się bez słów, za co jestem ogromnie, ale to ogromnie wdzięczna. Onkosiostry są ogromnym wsparciem, ponieważ nikt nas nie zrozumie tak dobrze, jak druga chora osoba.

-------------------------------------------

Stomia24.pl - Zakupy online dla Twojej stomii w jednym miejscu! 

Realizujemy zlecenia NFZ
 

Konsultacja stomijna
Darmowa pomoc